poniedziałek, 23 grudnia 2013

Święta, święta!

Brak śniegu za oknem powoduje, że staję się apatyczna. Nie potrafię cieszyć się ze zbliżającej Gwiazdki, kiedy za oknem panuje jesień. Nie czuję Ducha Świąt, chociaż mama do tej pory pichci w kuchni bożonarodzeniowe pyszności. Magiczna otoczka, zamiast unosić się w powietrzu, rozpłynęła się się gdzieś na grudniowym wietrze. Nawet stojąca w pokoju choinka trochę kuje w oczy.



Oto i ona :) Nie jest jakoś wybitnie śliczna, ale najgorsza też nie. Ubrałyście już swoje drzewka? Stawiacie w tym roku na sztuczną choinkę czy prawdziwą? Moja jest sztuczna, ale pachnie jak prawdziwa - popsikana została leśnym odświeżaczem do toalet :D :D Cóż za aromat!
Swoją drogą, prezenty spakowane? Mam nadzieję, że przynajmniej już coś kupiłyście i nie będziecie biegać jutro rano jak w gorączce po sklepach!


Tak więc, moje Kochane, życzę Wam zdrowych, pogodnych Świąt, pełnych miłości i szczęścia. Abyście dostały pod choinką wszystko, czego zawsze pragnęłyście. Spędźcie je z rodziną, bo przecież ona jest najważniejsza :) 
A na koniec prezent dla grzecznych dziewczynek :D


Wesołych Świąt! :*

wtorek, 17 grudnia 2013

Moje świąteczne zachciewajki :D

Witajcie moje Drogie :) Święta to czas prezentów. Pewnie niektóre z Was zrobiły już listę do Świętego Mikołaja. Zrobię więc i ja! Może tu zajrzy i będzie miał z głowy wymyślanie podarunków dla jednej z grzecznych dziewczynek :)
Wszystkie ceny produktów zaczerpnęłam z tej strony KLIK. Myślę, że to właśnie stamtąd mój Mikołaj je zamówi :)

1. Paletki Sleek



Od góry: Au Naturel i Ultra Matte Darks :) Paletki ze Sleeka są moimi ulubionymi produktami tego typu. Mają piękne głębokie kolory i nie oszukujmy się - są tanie. Kosztują 37,49 zł, tak więc za jeden cień wychodzi zaledwie 3 zł! Nic tylko brać. Mogą osypać się przy nakładaniu, toteż musimy dokładnie strzepać pędzel z nadmiaru kosmetyku. Ahh, byłabym zapomniała :D Aktualnie jest promocja na Au Naturel. Dostaniemy ją już za 30,90 zł.
2. E.L.F. Studio Shimmer Palette

Paletka czterech rozświetlaczy. Nie jest to coś niezbędnego, jednak napaliłam się na ten specyfik :D Kosztuje 19,90 zł.

3. Palatka Beauties Factory 



10 przepięknych róży zamkniętych w jednej paletce! Ogólnie to uwielbiam wszelkiego rodzaju palety. Kosmetyki nie walają się samopas po kosmetyczce i wszystko zawsze jest pod ręką. Cena to 34,90 zł. Czegóż chcieć więcej? :) 


4. E.L.F. Wet Gloss Lash & Brow Clear Mascara


Odżywka do brwi i rzęs. Ponoć włosiwo jest po niej nabłyszczone i zdrowe. Producent pisze, że utrzymuje brwi na miejscu przez cały dzień, a właśnie na tym mi najbardziej zależy. Kosztuje 9,90 zł. 

5. Revlon ColorStay 


Podkład do skóry suchej i normalnej.Na podanej przeze mnie stronie niespodzianka - możemy kupić go za 29,90 zł. Trochę obawiam się, że nie jest on oryginalny. Cóż, pożyjemy, zobaczymy :D  Pojemność podkładu - 30 ml. 

6. Revlon ColorBurst - Cherry Ice


Piękna czerwień, która zawsze będzie seksowna i uwodzicielska. 12,90 zł *.* <3

7. Pędzle Hakuro 



Ten mniejszy (H78, służący do blendowania) mam już w swojej kolekcji. Przydałby mi się jednak jeszcze jeden. Kosztuje 16,40 zł i jest wykonany z naturalnego, antyalergicznego włosia kozy bądź kucyka. W sam raz dla uczuleniowców i atopików. Pędzel H100 należy do pędzli typu kabuki. Kosztuje 39,90 zł. W przeciwieństwie do swojego młodszego kolegi wykonany jest z włosia syntetycznego. 

I to już koniec mojej zachciewajkowej listy. Jak Wam się podoba? Może podpatrzyłyście tutaj coś dla siebie? Koniecznie napiszcie mi o tym, czego Wy życzycie sobie w tym roku pod choinkę :) 
Buziaki :* 

niedziela, 15 grudnia 2013

PharmaCF Cztery Pory Roku - peeling i krem do rąk

Witajcie śnieżynki! :D Już niedługo święta, a we Wrocławiu śniegu jak nie było tak nie ma. A szkoda, bo tak lubię białą zimę. Z okazji zbliżającej się gwiazdki zrobiłam sobie w Hebe skromny prezent - zimowy zestaw do rąk. Tanioszka, bo wydałam 12 zł na naprawdę fajne produkty.


PharmaCF wypuściła dwie wersje pudełka Cztery Pory Roku - rozgrzewającą i regenerującą. Rozgrzewająca jest w niebiesko-białej kolorystyce, a regenerująca w czerwono-białej. Z tego co wiem wersja czerwona jest z żurawiną, mlekiem i miodem. Jednak nastawiona na mroźną zimę chciałam, wychodząc z domu, ogrzewać czymś ręce. I tak właśnie skusiłam się na przedstawiony powyżej zestaw. A co mówi producent i jakie jest moje zdanie? Przekonajcie się same :)

Zimowy krem do rąk


Zimą skóra rąk wymaga szczególnej pielęgnacji. Wiatr, mróz i duże różnice temperatur nasilają utratę wody i uszkodzenie warstwy lipidowej naskórka, co wywołuje uczucie dyskomfortu i nadmierne przesuszenie. 
Ochronny krem do rąk o działaniu regenerująco-natłuszczającym, przeznaczony jest do codziennej pielęgnacji skóry dłoni w okresie zimy.

Krem zawiera:
10% naturalnych olejów (masło shea, olej sojowy, olej sezamowy) o właściwościach natłuszczających, regenerujących i pielęgnujących,
4% ekstraktów z bawełny norweskiej i imbiru.
Nie zawiera parabenów. 

Skład: Aqua, Butyrospermum Parkii, Glycine Soja Oil, Cetearyl Alcohol, Petrolatum, Stearic Acid, Glycerin, Sesamum Indicum Seed Oil, Glyceryl Stearate, Peg- 100 Stearate, Propylene Glycol, Eriophorum Spissum Flower/ Stem Extract, Gossypium Herbaceum Seed Extract, Zingiber Officinale Root Extract, Phenoxyethanol, Caprylyl Glycol, Benzyl Alcohol, Ceteath- 20, Parfum, Carbomer, Sodium Hydroxide, Disodium Edta, Lecithin, Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Hydrogented Palm Glyceerides Citrare, Potassium Sorbate, Sorbic Acid, Benzyl Salicylate, Cinnamal, Citral, Eugenol, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool.

Według mnie krem godny polecenia. Ma lekki zapach z delikatną nutką imbiru. Możliwe, że pachnie też bawełną norweską, ale nie wiem jaki ta ma zapach :D Faktem jest to, że rozgrzewa. Dobrze też nawilża. Myślę, że na zimę jest idealny. Ciekawostką jest to, że użyty po peelingu całkowicie zostaje przytłoczony przez jego zapach. Wtedy w ogóle go nie czuć. Jednak bardzo dobrze te dwa kosmetyki ze sobą współgrają pozostawiając skórę nawilżoną. Nie jest zbyt rzadki, ani zbyt gęsty. Szybko się wchłania. Jego pojemność to 75 ml - pasuje w sam raz do torebki.




Zimowy peeling do rąk



Skład: Maris Sal, Paraffinum Liquidum, Petrolatum, Glycine Soja Oil, Glyceryl Stearate Se, Cetearyl Alcohol, Sesamum Indicum Seed Oil,  Butyrospermum Parkii, Silica, Sodium Lauroyl Sarcosinate, Parfum, Tocopheryl Acetate, Capsicum Fruyescens Fruit Extract. 

Bardzo, bardzo przyjemny specyfik. Megaaa mocno pachnie papryką/pieprzem. Ma 50 ml, ale jest wydajny. Jest tłusty i gruboziarnisty. Po zmyciu zostawia na rękach ostry zapach i przyjemną, oleistą otoczkę. Jedyną wadą jest to, że kiedy mamy rany na rękach to zaczynają piec. Poza tym szczegółem naprawdę godny polecenia! 



Tak więc, jeżeli jesteście zmarzluchami jak ja, to pędźcie szybko do sklepu i zaopatrzcie się w to cudo! Naprawdę polecam :) 

środa, 4 grudnia 2013

Pomadka INGLOT - czy warto?

Witajcie Robaczki :) I znowu piszę post o wiele później niż zamierzałam. Studia mnie wykańczają. Nie dość, że niektóre zajęcia to same głupoty to jeszcze trzeba się do nich przygotowywać. Listopad minął mi pod znakiem kolokwiów i zaliczeń. Moje lenistwo zostało znacznie nadszarpnięte kiedy musiałam siedzieć po nocach i zakuwać. Poza tym uważam, że studia są naprawdę mega niesprawiedliwe. Dużo zależy od naszego szczęścia i humoru prowadzącego. Przykład z ostatniego egzaminu - grupa I miała pytania mega łatwe, a II takie, że nie wiadomo było o co chodzi już w samej treści pytania! Ale no cóż - studia. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo.
A teraz czas na gościa specjalnego! :D



Przedstawiam Wam pomadkę o numerku 916 z Inglota. Od kiedy zobaczyłam na youtubowym kanale RGP szminkę z Maca w odcieniu fioletu uznałam, że muszę ją mieć! Niestety wydać około 80 zł na pomadkę to dla studentki spory wydatek. Nie oszukujmy się - to droga inwestycja. Obiecałam sobie, że kiedyś zafunduję sobie taki luksus, ale to jeszcze nie teraz. Nigdzie też nie mogłam znaleźć zamiennika z Nyxa. Aż w końcu dopadłam coś podobnego na stoisku Inglota w Galerii Dominikańskiej. Zakochałam się od razu w tym pięknym fiolecie! Cena była dość standardowa - 20 zł. Jednak czy moja miłość do koloru przełożyła się na miłość do pomadki? Niekoniecznie.
Nie można zaprzeczyć, że szmineczka ma plusy. Lekko się mieni, na ustach widać maleńkie drobinki brokatu. Co prawda polowałam na całkiem matowy fiolet, ale ten też mi się podoba. Nie wysusza, nie podkreśla suchych skórek. Pachnie dość przyjemnie - zapach kojarzy mi się z Mambą :) Opakowanie jest czarne, klasyczne i solidne.


Niestety mamy też minusy. Bardzo szybko schodzi z ust. Po 1,5 h nie ma po niej śladu. Poza tym ściera się podczas jedzenia i picia. Kiedy pijemy odbija się na szklance.
Jednym słowem kolor naprawdę śliczny i na ustach wygląda bosko, ale jakość nie powala. Niestety.
Miałyście już do czynienia z pomadkami z Inglota? A jeśli znacie jakieś trwałe pomadki w przystępnych cenach to dajcie znać.

niedziela, 24 listopada 2013

Liebster Blog Award

Witajcie kochane! Dziś niekosmetycznie. Zostałam nominowana do Liebster Blog Award. Cała idea przedsięwzięcia polega na rozreklamowaniu mniej znanych stron. Nominację otrzymuje się od innego blogera ten jeśli uważa, że dobrze wykonujemy swoją prace. Istotą jest zadanie 11 blogerom 11 pytań. Nie można zadać ich osobie, od której otrzymało się nominację. Typując blogi do Liebster Blog musimy poinformować o tym osoby je prowadzące. Ja swoją nominację otrzymałam od Gosi, którą serdecznie pozdrawiam :) Tutaj link do jej bloga KLIK.

Pytania, na które szczerze odpowiedziałam:
1. Co twoim zdaniem jest w życiu ważniejsze miłość czy przyjaźń?
Miłość. Nie jestem jednak jedną z tych niepoprawnych romantyczek, które zatracają się w szukaniu swojego księcia. Jestem realistką. Wiadomo, że jak każda kobieta lubię nutkę romantyzmu z swoim życiu. Tym bardziej jestem przekonana, że o prawdziwą przyjaźń naprawdę jest bardzo ciężko. Tak samo jak z miłością. Udało mi się znaleźć miłość i przyjaźń w jednej osobie dla której poświęciłabym wszystko.
2. Od czego jesteś uzależniona?
Od oglądania seriali – Pretty Little Liars, Supernatural, The Vampire Diary i The Originals :>
3. Ulubiona piosenka jakiej możesz słuchać na okrągło.
Szybko mi się to zmienia, a spowodowane jest to tym, że jak znajdę fajną piosenkę to słucham ją tak często, aż mi brzydnie :D Na chwilę obecną bardzo podoba mi się FENYLOETYLOAMINA Honey :>
4. Kto miał największy wpływ na twoje życie?
Rodzice. Wychowali mnie tak, a nie inaczej i bardzo jestem im za to wdzięczna. Patrząc na to jak zachowują się niektórzy ludzie i na to co się dzieje na świecie uważam, że nie mogłam mieć lepszych rodziców.
5. Wygrywasz niezłą sumkę w lotto, co robisz z pieniędźmi?
Sporą sumę pieniędzy oddaje na bezdomne i chore zwierzęta albo zakładam organizację, która zajmuje się pomaganiem im. Do tego trochę kasy wkładam na lokatę, żeby zaspokoić sumienie mojego faceta xD, daje trochę rodzicom i resztę przewalam! :D
6. Ulubiona firma kosmetyczna.
Z zagranicznych – Sleek i Nyx
Z polskich – Wibo, Pierre Rene, Nivea
7. Dlaczego blogujesz?
Od zawsze chciałam blogować, ale jestem strasznym leniem i nigdy mi się to nie udawało. Moje pierwsze blogi umierały śmiercią naturalną zapominane gdzieś w sieci. Bloguję dla siebie i własnej przyjemności.
8. Najdziwniejszy komplement jaki w życiu dostałaś.
No nie wiem, może że mam łapki przystosowane do drapania po pleckach (słowa mojego Mateusza :))
9. Co byś w sobie zmieniła?
Zapuściłabym włosy i zrzuciła z 5 kg.
10. Gdzie najczęściej kupujesz ubrania?
W sieciówkach.
11. Co chciałabyś robić za 5 lat?
Chciałabym jak najdłużej się uczyć. Planuję skończyć licencjat z zarządzania i startować na kosmetologię. Za 5 lat już bym ją studiowała :)

A oto pytania dla nominowanych:
1. Twoja ulubiona bajka z dzieciństwa to...
2. Na co zwracasz uwagę czytając blogi?
3. Gdybyś miała spędzić miesiąc na bezludnej wyspie jakie 3 rzeczy zabrałabyś ze sobą?
4. Jak miała na imię Twoja pierwsza miłość?
5. Najprzystojniejszy gwiazdor to...
6. Wolisz dawać czy brać?
7. Co jest lekiem na Twoje smutki?
8. Gdybyś mogła użyć tylko jednego produktu do makijażu co by to było?
9. Co lubisz robić jeśli masz chwilę wolnego?
10. Co sądzisz o owłosionych męskich klatach? :D
11. Co najbardziej szalonego zrobiłaś w życiu?

Mam nadzieję, że do zabawy przyłącza się:

Na koniec podjaram się trochę wstawiając Fenyloetyloaminę. Dość zamulaste, ale naprawdę mi się podoba. Według mnie najlepsza jej piosenka.

;

Buziaki i do następnego! :*

sobota, 16 listopada 2013

LIRENE żel + oliwka pod prysznic - recenzja

Witajcie :) Dziś będzie krótko, zwięźle i na temat. Jestem tuż po wypróbowaniu żelu + oliwki pod prysznic firmy LIRENE.


Jest to pierwszy produkt tej marki, który posiadam. A wszystko zaczęło się od mojej wizyty w Hebe. Wielka półka żeli pod prysznic i wielkie rozczarowanie. Większość z nich miała w składzie sodium benzoate - uczulający mnie konserwant. A jako, że jestem atopikiem, niestety muszę zrezygnować z produktów, w których się znajduje. Tak więc stałam tam i jak łosiaczek czytałam wszystkie składy żeli. Dlaczego firmy dodają do swoich wyrobów coś o czym powszechnie wiadomo, że może wywoływać uczulenie u skóry wrażliwej? Zupełny brak zainteresowania losem konsumenta. A żel trzeba było kupić. Przecież nie będę się myła samą wodą! :D Gdy już traciłam nadzieję w ręce wpadł mi wyżej wspominany specyfik. Ucieszona zapłaciłam około 8 zł za 250 ml i wyszłam. A w domu kolejne rozczarowanie. Po trzech dniach stosowania w buteleczce nie ma 1/5 żelu. W ogóle nie jest wydajny! Słabo się pieni, efektu nawilżenia nie zauważyłam. A producent tak wiele obiecywał:

Poczuj się komfortowo i pięknie!

DOSKONAŁA PIELĘGNACJA 
Żel intensywnie nawilża, nadając skórze miękkość i zdrowy wygląd. Dzięki zawartości olejku z bawełny wzmacnia barierę naskórka oraz hamuje utratę wody i jednocześnie chroni skórę przed wysuszeniem. Właściwości odżywcze poprawiają kondycję skóry, a specjalnie dobrane składniki sprawiają, że żel pozostawia na skórze warstwę ochronną. 

PRZYJEMNE CHWILE 
Delikatny, przyjemny zapach zapewni uczucie relaksu i odprężenia. 

POTWIERDZONA SKUTECZNOŚĆ
Bezpośrednio po zastosowaniu żelu 85% badanych odnotowało poprawę nawilżenia skóry, a u 85% skóra stała się bardziej delikatna i miękka w dotyku.


Brzmi pięknie, prawda? Bajki zazwyczaj brzmią pięknie - zwłaszcza te opowiadane przez łasych na nasze pieniądze producentów. Nic szczególnego to to nie jest. Konsystencja typowa dla żeli. Bezbarwny. Zapach ładny, aczkolwiek prawie niewyczuwalny. Najwyraźniej też, jestem w tych 15%, które nie zauważyły nawilżenia skóry. Ale mogę nie być w tej kwestii obiektywna, ponieważ mam skórę suchą/atopową.
Zasadnicze pytanie - diamencik czy bubel? Zdecydowanie to drugie. I ogólnie to nie polecam.

A może Wy znacie jakieś fajne żele pod prysznic? Pamiętajcie tylko o mojej alergii jeśli mi coś polecacie, bo jak pójdę do sklepu i jak zobaczę skład to się zdenerwuję! :D:D
Miłego weekendu :* :)

piątek, 8 listopada 2013

Lakiery PIERRE RENE - recenzja

Cześć :) Opowiem Wam dzisiaj troszeczkę o moich dwóch najnowszych odkryciach. Trafiłam u kosmetyczki na mega promocję - dwa lakiery TOP FLEX za 12 zł. Jestem bardzo zadowolona zwłaszcza, że jeden z nich jest piaskowy :) Kolory, które posiadam to 204 Passion oraz 03 z serii Sand Effect. Ich regularna cena to około 10 zł. Śmiem twierdzić, że naprawdę są godne uwagi :D



Plusy:
- szybkie schnięcie
- przepiękna gama kolorów
- tanioszka
- bardzo wygodny pędzelek
- łatwa aplikacja
- nie zakręcimy ich tak, że później nie da rady ich otworzyć, ponieważ buteleczki posiadają specjalny ,,ogranicznik'' - zakręcając lakier usłyszymy charakterystyczny ,,klik'' i opakowanie już jest szczelnie zamknięte :)
- 03 jest naprawdę bardzo trwały (na Olowych paznokciach trzyma się już czwarty dzień!)

Minusy:
- 204 zdziera się na końcówkach już drugiego dnia

Czy warto? A no zdecydowanie warto.
Miłego piątku!! XO XO 

P.s. Dziękuję Olu za wypożyczenie pazurków do zdjęcia!

piątek, 25 października 2013

Recenzja kosmetyków BIOVAX

Cześć kobietki. Jak się trzymacie? U Was w domu też można spotkać o tej porze roku niechcianych lokatorów? Bo u mnie jest ich po prostu od groma! Mowa o biedronkach... Z dobroci serca postanowiłam przetrzymać jedną, ponieważ mi jako tako nie przeszkadzała. Jednakże moja cierpliwość skończyła się kiedy Adolf zaczął wypróżniać się na firanki... Wyleciał za okno szybciej niż wleciał, a ja powiedziałam jego pobratymcom stanowcze ,,nie''. Od tej pory przestałam być biedronkową Matką Teresą i jak tylko jakąś zobaczę wyrzucam ją na dwór na zbity czarny pyszczek.
Przychodzę do Was dziś z recenzją trzech produktów firmy L'BIOTICA: maską do włosów jedwab + kreatyna, serum wzmacniającym A + E oraz z nawilżająco - kojącym balsamem do ciała dla skóry wrażliwej. Myślałam nad zrobieniem haul'u zakupowego z ,,szaleństwa zakupów'', kiedy to obkupiłam się w HEBE, jednak porzuciłam ten pomysł na rzecz kilku fajnych recenzji. Ale wróćmy do naszego głównego tematu. Produkty zamawiałam już jakiś czas temu ze strony http://www.galeriakosmetyki.pl/ . Gorąco Wam ją polecam. Zamówiłam wtedy maskę i dwa serum, a do tego firma dorzuciła jako prezent pięć 10 ml próbek balsamu. 
To nie jest moja pierwsza maska z BIOVAX'a. Dawno temu używałam maskę do włosów ciemnych (fioletową), a potem do włosów suchych i zniszczonych (pomarańczową). Obie sobie chwalę, ale nie wrócę do nich po spróbowaniu tej z jedwabiem i kreatyną. Ma ona gęstą konsystencję, jest biała i pachnie bardzo subtelnie. Maskę stosuję 2/3 razy w tygodniu na mokre włosiwo. Zakładam na to czepek i noszę na głowie 20 minut, a następnie spłukuję. Moje włosy są po niej miękkie, błyszczące i przede wszystkim nawilżone. Są sypkie, a do tego pięknie pachną. Za 500 ml zapłaciłam 23,90 zł. Jak za taką pojemność to naprawdę jest to przystępna cena. Co więcej, moim zdaniem jest to najlepsza maska jaką L'BIOTICA wypuściła na rynek. Ponadto, jak reszta ich produktów, nie zawiera ona parabenów i SLS'ów. 


Serum A + E stosuję codziennie. Jest ono wyposażone w wygodną pompeczkę, która ułatwia aplikację. Wyciskam trzy takie porcje na ręce po czym wmasowuje w końcówki. Producent zapewnia, że zmniejsza ono łamliwość włosów, hamuje rozdwajanie końcówek, nadaje połysk i nawilża. Podpisuję się pod tym obiema łapkami! Niestety opakowanie jest trochę małe - ma 15 ml co starsza mi na plus minus miesiąc. Kosztuje 19,80 zł. Cena trochę za wysoka jak na tak małą buteleczkę, ale naprawdę uważam, że warto. Wyglądem przypomina ono jedwab do włosów - bezbarwne i lejące się, o intensywnym zapachu. Jeśli miałabym wybrać jeden z tych dwóch produktów postawiłabym jednak na serum.


Lekkiego szoku dostałam znajdując w moim zamówieniu pięć próbek balsamu do ciała. Jest przeznaczony dla skóry wrażliwej - mojej nic się złego nie działo, więc to na plus. Pachnie jak dla mnie beznadziejnie. Zapach jest trochę chemiczny, jednak na ciele szybko się ulatnia zostawiając naprawdę fajne uczucie nawilżenia. Konsystencja gęsta, kolor biały. Myślę, że mogłabym skusić się na niego przy ponownym zamówieniu. Mam suchą skórę i bardzo odpowiada mi ten stan po posmarowaniu się owym specyfikiem. Jako, że jest to emolient, nadaje się do skóry atopowej. 100 ml kosztuje 12,99 zł po zniżce z 24,90 zł. 




Co do przesyłki to zapłaciłam za nią 11 zł (kurier).
Stosowałyście już te kosmetyki? Jeśli tak, to jakie jest Wasze zdanie na ich temat? A może Wy mi coś polecicie? :) 

czwartek, 10 października 2013

YANKEE CANDLE, czyli co można znaleźć w Mydlarni Wrocławskiej

Cześć śliczne! Jak mija Wam tydzień? U mnie jest całkiem ok - nie licząc piętrzących się notatek z wykładów, które czekają, aż je uporządkuję i jako tako ogarnę. Na dodatek te dni są dla mnie takie mulące, że cały czas bym spała. No, ale idzie zima, więc czego się można spodziewać od takiego niedźwiadka jak ja :D 
Pisałam Wam ostatnio o ,,szaleństwie zakupów'', na który wybierałam się z kuponami z gazety INSTYLE. Trochę kasy poszło, nie powiem. Obkupiłam się w HEBE, robiąc także drobne prezenty dla moich bliskich. Mój TŻ kupił sobie spodnie z 30 złotową zniżką (NEW YORKER). Ponadto zaszalałam w Mydlarni Wrocławskiej kupując 8 tart YANKEE CANDLE z 20 % rabatem. W normalnej cenie jedna tarta to wydatek 7 zł. I kaska jak była tak nie ma. Zostaje nam teraz tylko miłość na biedaka, bo zarówno w moim portfelu, jak i ukochanego, pustki.
Parę słów o Mydlarni. Jest ona położona na ulicy Kuźniczej. Z pozoru niepozorna, w środku ukazuje swoją magię. Bajeczne miejsce, mogłabym tam mieszkać. Wchodząc uderza w nas wir zapachów i namolnie namawia do wsadzenia noska w cudowne mydła czy świece, których jest multum. Do tego balsamy, bomby do kąpieli w kształcie muffinek... Inny świat. Naprawdę warto tam zajrzeć.
Woskowy pierwszy raz przeżyłam kupując w Mydlarni  ,,Candy Corn'' - z nowej kolekcji na Halloween 2013. Zapach ładny, ale nie przypominał zapachu słodkiej kukurydzy. 


A oto moja kolekcja YANKEE:


Każdy zapach jest inny i każdy wyjątkowy. Nie jestem nawet w stanie wybrać tego jedynego. Ich nazwy w pełni obrazują to jak pachną. ,,Clean Cotton'' pachnie jak wyprana pościel, ,,November Rain'' jak jesienny deszcz, a ,,Strawberry Buttercream'' mam ochotę zjeść. Tartę przed paleniem dzielę na cztery części i danego wieczoru używam tylko kawałeczka. Kiedy wosk straci zapach, a kominek ostygnie, wkładam go do zamrażalki - to powoduje, że wosk podważony paznokciem bardzo łatwo odchodzi od szkła.
Na koniec ciekawostka - kominek, który mój ukochany sprezentował mi z bliżej nieokreślonego powodu. Chyba myślał, że mieszkając ze mną na studiach będę gotowała mu obiadki. Ach, ci mężczyźni - tacy naiwni! :)


A czy Wy lubicie takie zapachy do domu? :)

sobota, 5 października 2013

Szaleństwo zakupów!

Łaaaa! Co się porobiło. Miałam dać Wam znać wcześniej, ale jak zwykle brakło mi czasu. Jeśli macie pod ręką jakiś kiosk, to z samego rana lećcie po najnowszy numer INSTYLE lub ELLE. Wydacie 5,90 zł, ale w środku znajdziecie same zniżki - aż do 6000 sklepów. C&A, CUBUS, BOMB COSMETICS,CROPP, EMPIK, GATTA, HOUSE, YANKEE CANDLE, MOHITO i masa promocji w HEBE. Zniżki nawet do 70%. Ponadto karta podarunkowa na 20 zł w H&M'ie. No żyć nie umierać! Szczęściary mieszkające w Warszawie, Katowicach i Poznaniu - zbierajcie swoje paragony z zakupowego szaleństwa, ponieważ jeśli wydacie minimum 200 zł możecie wymienić je na nagrody - masło do ciała, zestaw kosmetyków, prostownicę itp.
Promocja trwa niestety jeszcze tylko jutro. Także - po gazetę marsz i wydajemy pieniążki!!! :D Coś nam się od życia należy!









wtorek, 1 października 2013

Recenzja pomadek NYX i lakieru do paznokci FERITY

Cześć :) Z góry muszę Was przeprosić za to, że tak długo czekaliście na posta, ale przygotowuję się do poprawki z mikroekonomii i po prostu brakuje mi czasu. Przychodzę dzisiaj z recenzją. Jakiś czas temu robiłam małe zakupy na stronie http://butiqueuk.pl/. Jakoś tak wyszło, że znalazły się osoby chętne na zrzutkę do przesyłki, więc postanowiłam, że razem z mamą sobie coś wybierzemy. I tak do naszych zachłannych rączek trafiły 4 pomadki z NYX'a i lakier firmy FERITY -  DISCO GLOW. Razem z mamą mamy podobne gusta, wybrałyśmy więc dwie identyczne szminki w odcieniu "Haute Coutour". Ponadto przypadła mi jeszcze "Frappucino'', a mamcia (jako, że ja mam podobną pomadkę z YVES ROCHER) dostała "Iced Latte".



Są naprawdę fajne. Można rzec - cud, miód, malinka. Na ustach trzymają się ponad dwie godziny. Nie wysuszają, jednak suche skórki potrafią podkreślić. "Haute Coutour" zawiera małe drobinki brokatu, przez co ładnie się mieni. Dwie pozostałe są bardziej matowe. Jedna szmineczka kosztowała mnie coś koło 8 zł (po przecenie). Teraz widzę, że sklep obniżył cenę do 6 zł. Bez zniżki jest drożej - jedna pomadka kosztuje 14,99 zł. Wadą sklepu jest tylko to, że często trafiamy na tak zwanego "feila" - oferowane kolory są wykupione i z gamy 10 odcieni możemy w danej chwili dostać przykładowo 5.





Co do lakieru, to naprawdę jest to coś innego. Mogę śmiało nazwać go bajerem, ponieważ.. świeci w nocy! :D I to naprawdę dość mocno. Po pomalowaniu paznokci musiałam chować ręce pod poduszkę, bo przez ten blask zwyczajnie nie mogłam zasnąć.



Poza tym kosztuje naprawdę grosze, a mianowicie 6.99 zł. Z powodu braku koloru "Pink Glow" (niestety częste zjawisko w Butique.uk) wybrałam kolor "Purple Glow". Nastawiałam się, że będzie ciemniejszy. Jednak, żeby było go widać musiałam nałożyć 3 warstwy, a i tak pokazał mi się na palcach tylko jasny fiolecik. Jego fenomenem jest to, że jest strasznie chropowaty. Lakier zawiera w sobie coś a'la malutkie ziarnka piasku, które tworzą taką powierzchnię. Ja na koniec przejechałam jeszcze bezbarwnym lakierem i efekt piasku znikł. Trzyma mi się już piąty dzień i o dziwo nic się nie dzieje. Nie wiem czy nie jest to spowodowane tym, że mam żel na paznokciach utwardzający moją płytkę. Bez niego nie jestem w stanie zapuścić ich dłuższych niż 2 milimetry poza skórę. Od zawsze są miękkie, rozdwajają się - prawdopodobnie przez to, że jako dziecko je obgryzałam.
Podsumowując - często jest tak, że możemy znaleźć naprawdę fajne rzeczy za niskie pieniądze - myślę, że produkty z tego postu właśnie do takich należą. I szczerze je polecam.

poniedziałek, 2 września 2013

Mój pierwszy i prawdopodobnie ostatni GLOSSYBOX

Cześć robaczki :) Oglądając vlogi dziewczyn na YT postawiłam, że raz się żyje i pod wpływem impulsu zamówiłam swojego pierwszego GLOSSYBOX'a. Może gdybym nie zrobiła tego w sierpniu miałabym inne zdanie o ,,cudownym pudełeczku’’. No ale zamówiłam sobie prezent urodzinowy. I to, co dostałam, trochę mnie rozczarowało.


Problemy zaczęły się już na firmie kurierskiej. Dzień wcześniej, po godzinie 18, dostałam wiadomość, że następnego dnia pan z paczuszką zapuka do mych drzwi. Niestety nie miałam być tego dnia w domu, więc z samego rana zadzwoniłam do firmy X, aby prosić o inny termin dostarczenia paczki. Kiedy w końcu się dodzwoniłam bardzo miła pani poinformowała mnie, że to żaden problem i paczka zostanie doręczona następnego dnia. Jakie było moje zdziwienie kiedy wieczorem wróciłam do domu, a pudełko stało pod drzwiami na szafce na buty... No przepraszam, ale tak się nie robi. Nie dość, że zadzwoniłam tam i kobieta zapewniła mnie, że doręczyciel dziś nie przyjedzie, to on przyjechał i jeszcze zostawił przesyłkę sąsiadom - zupełnie obcym mi ludziom. A jeśli nie miałabym z nimi dobrych stosunków i nie oddaliby mi paczki to co wtedy? Tak się nie robi.. Wróćmy do tematu :D . Pudełko naprawdę mi się podoba, czego niestety nie mogę powiedzieć o jego sierpniowej zawartości. 6 produktów, z czego 3 są pełnowymiarowe, plus prezent od GLOSSYBOX'a. Dodatkowo firma wypuściła 100 Lucky Box'ow, w którym szczęściary mogły znaleźć prezent od MONASHE – w tym przypadku były to między innymi paski i okulary. A oto co znalazłam w środku: 
- 15 % rabatu na cały asortyment sklepu internetowego WWW.YASUMI.EU, który mogę komuś oddać, gdyż nie ma tam nic co mnie zainteresowało
- ANATOMICALS Spray Misty For Me (pełny produkt)
- AUSSIE Miracle Moist Shampoo
- AUSSIE 3 Minute Miracle Reconstructor
- AVON Tusz do rzęs Mega Effects (pełny produkt)
- YASUMI Express Shaker Mask + Soft Shaker (pełny produkt)
- GLOSSYBOX Pędzel do bronzera i różu

          
     

Ogólne wrażenia są takie sobie. Można powiedzieć, że dupci nie urywa. GLOSSYBOX zupełnie zlekceważył ,,profil piękności’’, który wypełniłam po rejestracji. Podałam tam datę swojego urodzenia, a w pudełku otrzymałam ,,maskę przeznaczoną dla skóry z widocznymi pierwszymi oznakami starzenia się oraz wymagającej regeneracji’’ O.o … Wypełniłam ankietę, a dostałam produkt przeznaczony dla osoby starszej niż jestem. Jestem rozczarowana, choć maskę wypróbuję na pół z mamą.  Byłabym naprawdę zadowolona z tego kosmetyku, gdyby był on dostosowany do mojego wieku i potrzeb.




Następne co dostałam do szampon i odżywka firmy AUSSIE. Oba produkty dostępne są w Rossmannie. Na jedno to dobrze, gdyż nie ma problemów z dostaniem kosmetyku. Jednak wolałabym dostać zamiast nich coś, czego nie ma w naszych drogeriach, ale mnie zainteresuje i przetrząsnę Internet, aby to zdobyć. Bądź coś z kolorówki.


Dodatkowym minusem jest skład obu produktów między innymi: SLS oraz uczulający mnie sodium benzoate. Nie znam się zbytnio na składach i na substancjach, których nie powinno być w kosmetykach. Kupuję takie produkty, w których wiem, że nie ma benzoesanu sodu i SLS. Ponadto do kupna skłania mnie jeśli na produkcie napisane jest, że nie zawiera on parabenów. Nie umiem jednak odszyfrowywać etykiet, dlatego wklejam te zdjęcia.



Nie mogę zaprzeczyć, że oba produkty bardzo ładnie pachną. Szampon przypomina mi zapachem gumę balonową, jest rzadki, ciągnący się. Odżywka ma słabszy zapach, ale podobnie jak szampon ma rzadką konsystencję. Ze względu na skład nie będę ich stosować i powędrują do mojej mamy.


Tak naprawdę to, co mnie ucieszyło w sierpniowym GLOSSYBOX'ie, to tusz do rzęs marki AVON. Jestem fanką kolorówki! Tusz ten to coś nowego. Po przetestowaniu go wiem, że sama go nie kupię, gdyż lepiej radzę sobie z normalną szczoteczką. Tą parę razy trafiłam sobie do oka. Jest to dobry produkt, faktycznie sprawia, że rzęsy są bardzo czarne i wydaje się, że jest ich więcej. Nie kruszy się. Ale tak jak już pisałam szczoteczka mnie do końca nie przekonuje. Skleja rzęsy i łatwo można ubrudzić sobie powiekę. Jeżeli zmienię o nim zdanie to dam wam znać, może po prostu moje łoś-łapki nie potrafią się z tym obchodzić. Zdecydowanie wolę zielony tusz marki WIBO.
                     

            
Co do mgiełki z ANATOMICALS to sama nie wiem co myśleć. Nie uczula mnie i faktycznie sprawia, że moja sucha skóra wydaje się nawilżona. Jednak muszę przyznać, że zapach nie powala, a wręcz odstrasza. Myślę, że zużyję ją pryskając sobie nogi, bo według mnie do twarzy się nie nadaje - właśnie ze względu na swój niby ,,lawendowy’’ aromat . Lawendy nie wyczułam. Niestety. Słabiutka 3 dla tego produktu.


Ostatnie, co znalazłam, to pędzel marki GLOSSYBOX. Syntetyk, zapach ma brzydki, a do tego gubi włosy. Nie mam pojęcia co z nim zrobię. Producent twierdzi, że nadaje się do bronzera i różu. Mi nie sprawdził się ani do różu, ani do bronzera, ani do pudru transparentnego. Jest bo jest, pewnie będzie sobie leżał nieużywany.


Podsumowując – jestem rozczarowana, bo nastawiając się na coś fajnego niestety czuję się oszukana. Te 49 zł wydane na pudełeczko mogłam przeznaczyć na coś innego, wiedząc co kupuję, a nie zamawiając w ciemno. Na razie szansy GLOSSYBOX'owi nie daję i nie subskrybuję go już, aczkolwiek jeżeli zobaczę w sieci zawartość, która mi się spodoba to myślę, że byłabym skłonna je zamówić. Najbardziej spodobało mi się samo opakowanie - różowe i kobiece pudełko, z dość twardego materiału. Idealne na mój zapas lakierów do paznokci! :)

LinkWithin