niedziela, 19 stycznia 2014

(Nie)zwyczajna pęseta ;)

Kochane! Muszę się pochwalić. Znalazłam ją w Hebe i się zakochałam *.*


Kosztowała mnie 3,99 zł. Obawiałam się, że będzie tępa i nie będzie wyrywała włosków. Ale nic bardziej mylnego. Idealnie depiluje i jest w gruncie rzeczy mega poręczna. A jaka śliczna! :)
Dziś tak krótko, bo uciekam do nauki na wtorkowy egzamin :( Trzymajcie za mnie kciuki!
Pozdrawiam :)

piątek, 17 stycznia 2014

Róże do policzków Beauties Factory

Witajcie kochane :) Jeszcze tylko 4 egzaminy i sesja zerówkowa uznana będzie za zaliczoną! Oby tylko wszystko dobrze mi poszło, żebym nie miała egzaminów w lutym. Dziś pogadam troszeczkę o moim najnowszym odkryciu - palecie 10 cieni, którą przyniósł mi Mikołaj.


Paletka kupiona została TUTAJ. Nabyta na promocji za 34,90 zł (bez zniżki zapłacicie za nią 39,90 zł). Na pierwszy ogień weźmy opakowanie. Wykonane z czarnego plastiku, nie jest jakiejś wybitnej jakości. Bez lusterka. Jednak po co mamy przepłacać za opakowanie drugie tyle ile wydałyśmy na zawartość? Kiedy po raz pierwszy otworzyłam pudełeczko wszystko się we mnie ucieszyło! :D Moim oczom ukazało się 10 przepięknych odcieni róży.


Zdjęcie ciutkę przekłamane. Co do róży to jakość jak na tą cenę jest genialna. Kolorki są przepiękne. Mega wydajne. Wystarczy tylko przyłożyć pędzel i kolor na nim zostaje. Można z nimi popracować, intensywność odcieni można łatwo budować. No jestem zachwycona. Długo się utrzymują i nie tak łatwo można je zetrzeć :) Odcienie to jednak ,,noł nejmy'' - nie mają swoich osobnych nazw. A szkoda.



Uważam jednak, że troszeczkę się sfrajerowałam tą paletką - na podanej przeze mnie stronie dostępna jest paleta z tej samej firmy, którą możemy kupić za 45,90 zł, jednak zawiera aż... 28 kolorów!
Niemniej jednak jestem baaardzo zadowolona i nie wiem, kiedy zużyję swoją. Bardzo gorąco Wam ją polecam - przemyślcie sobie jednak kupno tej większej :) Nie zużyjecie jej wtedy chyba przez 3 lata :D
Pozdrawiam, a studentkom życzę miłej sesji. Niech moc będzie z Wami! :* :)

niedziela, 5 stycznia 2014

Moja włosowa historia

Witajcie w nowym roku! :) Macie już jakieś postanowienia noworoczne? Ja swoją listę postanowień zrobiłam. Jednym z jej punktów jest zapuszczenie zdrowych i pięknych włosów. Za swoje kłaczki wzięłam się trzy miesiące temu. Oczy otworzyło mi to zdjęcie:


Zrobione było 7.11.2013 roku. Jak widać włosy były baaaardzo suche i zniszczone. Nie mogłam znaleźć odpowiedzi dlaczego tak wyglądają. Nie suszyłam ich suszarką (oczywiście zdarzały się dni, kiedy miałam nóż na gardle, bo musiałam wychodzić i je dosuszałam - jednak coś takiego bywało może 2 razy w miesiącu), w ogóle ich nie prostowałam i po każdym myciu używałam odżywkę bądź maskę. Na sam koniec wcierałam w nie jeszcze serum z Biovax'a A + E. Jednak stan moich włosów się nie poprawiał. Plątały się i kruszyły. Kiedy czesałam się nad zlewem znajdowałam w nim pełno połamanych włosków. Szczerze mówiąc byłam załamana. Odstawiłam Biovax'a po przeczytaniu, że moje włosy mogą mieć za dużo protein. Zaczęłam od czasu do czasu olejować włosy olejkiem kokosowym i jojoba. Takie były efekty po miesiącu nieregularnej pielęgnacji:


Zdjęcie z dnia 04.12.2013 roku. Jak widać włosy trochę odżyły. Nie są dłuższe niż w poprzednim miesiącu, ponieważ tego dnia, kiedy było zrobione zdjęcie, podcięłam końcówki. Muszę dodać, że od pewnego momentu (przykry incydent u fryzjera, kiedy to fryzjerka z moich długich do połowy pleców włosów zrobiła poszarpaną szopę do łopatek - w czerwcu 2012 roku) podcinałam włosy sama, nożyczkami zakupionymi w sklepie ze sprzętem fryzjerskim. Teraz wydaje mi się, że robiłam coś źle, ponieważ włosy bardzo szybko na nowo się rozdwajały. 3 grudnia zaczęłam pić pokrzywę i regularnie olejować włosy. Efekty:


Zdjęcie trochę naruszone, za co przepraszam. Robione było na szybko, zaraz przed moim wyjściem, dnia 03.01.2014 roku. Włosy są krótsze niż w poprzednich miesiącach, gdyż odstawiłam podcinanie końcówek w domu i udałam się do zaprzyjaźnionej fryzjerki mojej mamy - 28 grudnia. Moje proste włosy zostały skrócone i wycieniowane przy twarzy. Teraz sama widzę, że włosy są zdrowsze i odżywione. Jako, że skończył mi się zarówno olej kokosowy jak i jojoba (nie dziwcie się, nie miałam pełnych buteleczek :D) wprowadziłam do pielęgnacji olejek arganowy. To był strzał w dziesiątkę! Brakujący element układanki. Włosy nie plączą się i coraz mniej kruszą. Moja obecna pielęgnacja polega na wsmarowaniu we włosy olejku arganowego, potrzymanie go jakiś czas na głowie, umycie włosów i użycie odzywki bądź maseczki (odstawiłam Biovax'a). Kiedy kłaczki wyschną wmasowuje w nie tylko odrobinkę olejku, żeby ich nie przeciążyć. Uważam, że zmiana naprawdę jest widoczna, a Wy co sądzicie?
Pozdrawiam :)
P.s.: Mam nadzieję, że dobrze bawiłyście się w Sylwestra!

LinkWithin